Cysterskie klasztory są bardzo rodzinne. Mają na przykład siostry: Silvacane jest najmłodszą z Trzech Sióstr Prowansalskich (les trois soeurs provençales). Mają też poprzednie pokolenia: matką wszystkich jest Cîteaux, założone w 1098 roku przez grupę mnichów, którzy odeszli z benedyktyńskiego klasztoru Molesme w Burgundii, chcąc żyć bliżej reguły św. Benedykta niż ich rozbisurmanieni już wówczas fratrzy. A żeby zachować scentralizowaną kontrolę nad swoimi domami, kolejne opactwa cysterskie pozostawały związane z klasztorami-matkami, z których wychodziła grupa zakładająca nowy ośrodek. I tak cystersi zbudowali wielkie drzewo genealogiczne swoich opactw. Cztery wielkie córki Cîteaux to założone w 1113 r. La Ferté, Pontigny z 1114 r., oraz założone w 1115 r. Clairvaux i Morimond. Silvacane jest córką tej ostatniej matki. Trzecim pokoleniem. (A na marginesie: wnuczką Morimond jest również nasz Jędrzejów!)
Opactwo Silvacane powstało ok. 1144 r. i, tak jak siostry, jest oazą ciszy, harmonijną kompozycją jasnego kamienia i chłodnego powietrza. Tak jak wszystkie cysterskie klasztory, leży w dolinie, nad rzeką, bo to rzeki dosłownie i w przenośni napędzały cysterską rewolucję. Zakon ten przynosił na zasiedlane przez siebie ziemie zarówno ora, jak i labora: cystersi budowali kuźnie, młyny czy folusze, do działania których niezbędna była płynąca woda.
Tak jak u sióstr, tak i tu próżno szukać płaskorzeźbionych tympanonów czy wyrafinowanych fryzów. Jedyne, co znajdziemy, to delikatne motywy roślinne i rozetki. Kościół, jak i całe opactwo, zbudowano na dobrze znanym z innych rozwiązań cysterskich planie – jakby to cystersi stworzyli coś, co badacze kultury współczesnej nazywają hiperprzestrzeniami: miejsca takie, jak lotniska czy galerie handlowe, zaprojektowane tak, że nieważne, w którym miejscu świata się znajdują, wyglądają i działają tak samo. Zorientowany na wschód bazylikowy kościół na planie krzyża, z dwoma parami kaplic otwartych do transeptu, tym razem jednak z płasko zamkniętym prezbiterium. Ciężar pęków kolumn równoważy przestronność arkad zwieńczonych ostrym łukiem. Ostrołukowa jest także sklepienna beczka, co nadaje Silvacane jakby bardziej energicznego charakteru niż na przykład u siostry Le Thoronet.
Dalej krużganki, ponuro okaleczone przez Rewolucję Francuską, wyglądające jakby zrewoltowany i z nagła zeświedczony lud wybił im zęby: biforia otwierające je na wirydarz pozbawiono kolumienek i łuków, zieją teraz wyszczerbioną pustką. Ale na ich ościeżach znajdziecie delikatne i subtelne roślinne motywy, jakby potrzeby zdobienia nie była w stanie zahamować najsurowsza nawet reformatorska reguła.
Okazuje się tu też, że rywalizacja pomiędzy benedyktynami a cystersami nie polegała wyłącznie na prześciganiu się w cnocie pobożności: w 1289 r. na opactwo Silvacane napadli… benedyktyni z niedalekiego Montmajour, biorąc białych braci za zakładników. Poszło, ma się rozumieć, o frukta z prosperity, które wówczas cystersom towarzyszyło.
Wrażenie robi mnisie dormitorium na piętrze: potężna hala nakryta ostrołukowym sklepieniem, do której wchodzi się klatką schodową wychodzącą na środku pomieszczenia. Tu, pod oknami, na gołej posadzce, zakonnicy rozkładali swoje posłania. Mieli stąd blisko do kościoła, na dźwięk dzwonu mogli się więc zerwać na liturgię godzin, której bezlitosny rozkład, nieustannie wybijający mózg z rytmu praca-odpoczynek i przypominający istny mechanizm deprywacji, mógł się przyczynić do pojawienia się niejednej wizji i objawienia…
Opactwo można zwiedzać indywidualnie – pobuszować w kolejnych pomieszczeniach: sklepionej gotycko fraterni, skryptorium, które jako jedyne było ogrzewane, zajrzeć do kapitularza, odetchnąć na krużgankach. I ruszać dalej – do najsłynniejszej z sióstr, Senanque, do której stąd bardzo już blisko.
Foto By Jjpetite – Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3724503